W tym roku Spełnione Marzenia odbywały się od 29 Maja do 1 Czerwca. Uczestniczyliśmy w nim całkiem liczną grupą. Pogoda nie dopisała w tym roku, przez cały rajd towarzyszył nam deszcz i chłodny wiatr. Pomimo niekorzystnych warunków, zdobyliśmy Ćwilic. Dodatkową atrakcją był bar “Pod cyckiem” w którym swój widowiskowy upadek zaliczył Kozzi. Bazę wypadową mieliśmy w ośrodku “OSR Polskiego Czerwonego Krzyża” w Mszanie Dolnej. Mieszkaliśmy w piętrowym domku. Jego jedyną wadą był brak ogrzewania. Najwięcej czasu spędzaliśmy w salonie, grając wspólnie w różne gry planszowe, albo po prostu rozmawiając lub ucząc się fizyki albo angielskiego. Naszą łazienkę zamieszkiwał bojler, któremu nie podobała się nasza obecność więc ilekroć ktoś próbował umyć ręce, bojler na niego warczał.
Kolorowe peleryny przeciwdeszczowe, krzyk mody Spełnionych Marzeń 2015
|
Łuskanie orzechów |
|
Piękne widoki ze szczytu |
|
Tak swój pokój urządzały nasze druhenki. |
|
A tak mieszkali druhowie. |
Rano zbudziła nas uwielbiana przez wszystkich piosenka“Hej,miśki”.Po wczorajszym zdobywaniu szczytu, tylko nasza drużyna miała dość siły, aby ponownie wyruszyć na szlak.Na trasie przywitała nas gęsta mgła, siąpiący deszcz i strome podejście. Na szczycie Lubonia Wielkiego, odpoczęliśmy z kubkiem gorącej herbaty w ręce w najlepszym schronisku na świecie. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do Mszany Dolnej, skąd zabrał nas autokar. Wieczór spędziliśmy na nauce piosenki “Druhna”.
|
No to mały fajrancik |
|
Kolejny malowniczy szczyt |
|
Jedyne miejsce, gdzie nie było mgły |
|
Hmm... |
|
Zajęcia z pierwszej pomocy były niezwykle interesujące, jeśli nie wierzycie, zapytajcie naszych druhenek. |
Dzisiaj mieliśmy w planach zdobycie Mogielicy. Część naszych harcerzy, po trudach wczorajszej wspinaczki, postanowiła zostać i zregenerować siły przed ostatnim dniem. Wyruszyliśmy więc w niepełnym składzie, tylko najbardziej wytrwałym udało się zdobyć szczyt. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na wieży widokowej. Chociaż wszyscy byli już trochę zmęczeni, postanowiliśmy zdobyć dzisiaj jeszcze jeden szczyt. Z Łopienia zeszliśmy do pobliskiego miasteczka Dobrej. Zaskoczyło nas to, że pomimo wczesnej pory, wszystkie sklepy były pozamykana, a miasto wyglądało na opustoszałe. Wszyscy zapamiętają psa siedzącego na budzie i szczekającego na nas pana. Po powrocie do ośrodka, rozegraliśmy mecz piłki nożnej. Niezwykłymi umiejętnościami bramkarskimi wykazała się Julka dzięki wielu obronionym strzałom ( i to w jakim stylu!). W konkursie piosenki turystycznej zajęliśmy drugie miejsce, a wielu z naszych harcerzy zdobyło cenne nagrody w konkursach indywidualnych. Wieczór spędziliśmy grając w “Palce w pralce” i “Prawo Dżungli”. Dzięki metodą zaobserwowanym u starożytnych Ateńczyków, głosem ludu, zadecydowaliśmy, że pewna część naszego zacnego towarzystwa powinna udać się już na spoczynek. Do pierwszej w nocy graliśmy w “Czarne historie”, uczyliśmy się fizyki i angielskiego, a także korzystaliśmy z niewyczerpanych dobroci znalezionych w misce obfitości.
|
Najwytrwalsi w drodze na szczyt |
Pierwsze podejście ostatniego dnia było męczarnią dla wszystkich niewyspanych. Jednak świeże powietrze szybko nas orzeźwiło i zachęciło do dalszej wędrówki. Po zdobyciu Lubogoszczy, postanowiliśmy jak najszybciej wrócić do ośrodka, aby móc rozegrać jeszcze jeden, ostatni mecz. Każdy do końca życia zapamięta ten szalony bieg z górki na złamanie karku. Dzięki temu niezwykłemu pośpiechowi, wróciliśmy ponad godzinę wcześniej i wykorzystaliśmy ten w pełni zasłużony czas na grę. W klasyfikacji ogólnej zajęliśmy pierwsze miejsce tym samym zdobywając puchar, który możecie oglądać w naszej harcówce. Droga powrotna zleciała bardzo szybko, na rozmowach, żartach i grach.
Myślę, że każdy kto uczestniczył w tym rajdzie, będzie go mile wspominał przez najbliższe lata. Tych którzy się zastanawiają, czy warto jechać na rajd mogę z zapewnić, że będziecie się świetnie bawić. Tych którzy już nie raz przekonali się, jak doskonale można spędzać czas w górach, nie trzeba przekonywać, że na Spełnionych Marzeniach 2015 będziemy się tak samo albo i lepiej.
Do zobaczenia na szlaku...
Salamandry plamiste, które spotkaliśmy podczas naszej wędrówki